Maluch ma już imię. Tiburaszka. W skórcie Tibur, Tiburek. To od stworzonka z rosyjskiej bajki. Po polsku "kiwaczek'. Jego też w zasadzi nikt nie chciał, bo był dziwny i brzydki. Zaopiekował się nim Giena, krokodyl. Może ktoś jeszcze pamięta tę bajkę :)
W tej chwili Tiburek jest chory. Ma kaszel kennelowy. Mieszka więc sobie na razie u mojej mamy, ale wszystko jest na dobrej drodze, aby w niedzielę, czy poniedziałek przyjechał do nas :) Nie wiem, co powiedzą na niego pumiki, a szczególnie jeden pumik, ale na pewno z czasem się wszystko ułoży.
Obsługiwane przez usługę Blogger.
2 komentarze:
ja pamiętam Kiwaczka:)
Pamiętam tę bajeczkę z dzieciństwa. I jakoś tak najbardziej zapamiętałam tekst "Brawo Kiwaczek!". Będąc w zeszłym roku na Ukrainie, kupiłam dla synka mojej przyjaciółki przytulankę - Kiwaczka właśnie, ale chłopak zupełnie nie widział "o co kaman":)) Natomiast bardzo się cieszył ze szmacianego Czesia z "Włatcy Much". Co pokolenie, to inne spojrzenie.
Prześlij komentarz